Istota pszczelarstwa zrównoważonego

David Heaf 2011

Tekst jest przemową dra Davida Heafa wygłoszoną na konferencji poświęconej pszczelarstwu naturalnemu, która odbyła się w dniach 5 – 7 sierpnia 2011 roku w ośrodku „Green and Away” (www.greenandaway.org) w Worcestershire, a została zorganizowana przez Natural Beekeeping Allience.

oryginał na stronie: http://www.dheaf.plus.com/warrebeekeeping/essence_sustainable_beekeeping.pdf

Czy jest coś cenniejsze od złota? Słyszałem cichą poprawną odpowiedź gdzieś z lewej strony sali – tak, to jest rozmowa, konwersacja! Dlaczego niby uczestniczymy w takich konferencjach, jeśli nie po to, aby spotykać innych ludzi? Jest tutaj wiele osób, z którymi jestem w regularnym kontakcie, ale nigdy ich nie spotkałem. Na przykład są to Heidi Hermann czy Phil Chandler. Doceniam więc, że takie spotkania się odbywają. Chcę skorzystać z okazji, aby wyjątkowo podziękować Philowi Chandlerowi za udostępnienie miejsca na swojej stronie dla „projektu Warre” i tym samym umieszczenie w świadomości ludzi pszczelarstwa naturalnego uprawianego w ulu skonstruowanym przez Emile Warre.

Rozpocząłem eksperymenty z naturalnymi metodami pszczelarstwa w roku 2005, w moich ulach typu „National” [angielska wersja ula Landgstroth – przypis tłum.]. Wtedy rozglądałem się za poradami w temacie pszczelarstwa naturalnego. Czytałem książki o pszczołach autorstwa Rudolfa Steinre’a już znacznie wcześniej, ale teraz do nich powróciłem. Już wówczas znałem stronę www.beesfordevelopment.org, prowadzoną przez Nicolę Bradbear, która wytyczała nowe ścieżki w pszczelarstwie zrównoważonym i stanowiła dla mnie świetne źródło wiedzy. Mniej więcej w tym czasie natknąłem się na opracowanie Phila Chandlera na temat kenijskich uli snozowych [Kenyan top-bar hive zwanych w Polsce ulami TBH – przypis tłum.].

W 2006 roku kiedy zabierałem się za skonstruowanie takiego ula, dzięki Johanes’owi Wirz’owi z Goetheanum w Szwajcarii, zwróciłem swoją uwagę na ul konstrukcji Emile'a Warre. W tamtym roku wykonałem pierwsze takie ule, a zacząłem trzymać w nich pszczoły w kolejnym roku. Byłem tak bardzo zachwycony zasadami którymi charakteryzuje się gospodarka w tym ulu, że postanowiłem wspólnie z Pat [żona Davida Heafa – przypis tłum.] przetłumaczyć na angielski książkę Emila Warre „ L'apiculture pour tous” [„Pszczelarstwo dla każdego” - przypis tłum.]. Zrobiliśmy to w roku 2007 i udostępniliśmy za darmo w internecie. Bardzo szybko później mnóstwo pszczelarzy zaczęło do mnie dzwonić, korespondować ze mną, a nawet przyjeżdżać – także zza oceanu. Dzięki uprzejmości Phila, który udostępniał mi stronę, stworzyłem bazę wiedzy na temat konstrukcji tego ula oraz gospodarki w nim. W przeciągu następnych lat konstrukcja ula zaczęła być wykorzystywana w wielu krajach, przede wszystkim USA. Powstała też grupa w internecie, będąca platformą do międzynarodowej wymiany doświadczeń.

Dzięki pomocy Phila zaangażowałem się w pszczelarstwo naturalne w inny sposób. Phil poprosił mnie, żebym przeczytał i skomentował dla niego książkę, którą przygotowywał „The Barefoot Beekeeper” („Bosonogi Pszczelarz”), która jako pierwsza była w całości poświęcona pszczelarstwu naturalnemu. Od tamtego czasu ukazało się kilka tytułów w tym temacie, łącznie z moja książką „The Beefriendly Beekeeper” („Pszczelarz Przyjazny Pszczołom”). Pisałem artykuły na temat pszczelarstwa w ulach Warre do różnych magazynów, również „Star and Furrow”, kiedy trzech różnych wydawców niezależnie zasugerowało, żebym napisał książkę. W końcu posłuchałem tych porad i spośród tych, którym wysłałem szkic książki, Jerry Burbidge z wydawnictwa Nothern Bee Books zdecydował się na druk.

Tutaj chciałbym delikatnie podziękować Natural Beekeeping Alliance za zaproszenie mnie. Celowo użyłem słowa „delikatnie”, bo jest dla mnie dużym wyzwaniem przemawiać w towarzystwie tylu doświadczonych pszczelarzy. Kiedy Heidi kilka miesięcy temu zaprosiła mnie tutaj, zasugerowała temat „pszczelarstwo naturalne”, ale w końcu zgodziliśmy się na „pszczelarstwo zrównoważone”, jako że to daje nam szerszy zakres . Ta prezentacja będzie ogólnym opracowaniem tematu, jako że kilkunastu następnych prelegentów na pewno zagłębi się w szczegóły.

Kiedy zastanawiałem się co mógłbym powiedzieć, niechętnie zdałem sobie sprawę, że termin „pszczelarstwo naturalne” to oksymoron – ten termin sam sobie zaprzecza. W monecie, w którym umieścisz pszczoły w „skrzynce”, zrobisz krok na drodze do „nienaturalności”. Potem można iść dalej i dalej w tym samym w sobie „nienaturalnym” kierunku, w zależności od własnych poglądów czy pragnień. Jakiś czas temu naszkicowałem coś, co nazwałem „Uniwersalną Skalą Postępującej Sztuczności w Pszczelarstwie”. Gdy wczoraj zadałem pytanie, kto na sali jest początkujący, ponad połowa z was podniosła rękę. Pozwolę sobie więc przeczytać wam całość. Może wielu z was zaskoczy to, że wykonuje się niektóre z tych zabiegów.

  1. Umieszczenie pszczół w „pojemniku” (np. kłodzie, kószce);
  2. wykorzystanie snoz z elementami prowadzącymi plaster (np. w TBH, Warre czy ulu Perona);
  3. wykorzystanie ramek;
  4. wykorzystanie ramek z węzą;
  5. wykorzystanie plastikowej węzy;
  6. wykorzystanie dennicy osiatkowanej;
  7. zwiększanie kubatury przez dołożenie korpusu;
  8. otwieranie ula;
  9. transportowanie ula;
  10. dokarmianie pszczół poprzez a) robienie nasadzeń roślin miododajnych, b) podawanie miodu;
  11. wybieranie miodu;
  12. kontrolowanie nastroju rojowego;
  13. ograniczanie czerwienia trutowego;
  14. nadmierne poszerzanie części gniazdowej;
  15. używanie kraty odgrodowej;
  16. podcinanie skrzydełka matce pszczelej;
  17. podkarmienie syropem cukrowym w sytuacji braku pożywienia;
  18. sztuczna hodowla matek pszczelich;
  19. regularne przewożenie uli w gospodarce wędrownej (na pożytki);
  20. nadmierne wybieranie miodu i uzupełnianie pokarmu syropem cukrowym;
  21. wykorzystywanie tzw. organicznych zabiegów i kuracji (a) cukier puder, b) kwasy organiczne, które są naturalnie obecne w ulach, c) olejki eteryczne naturalnie obecne w ulach);
  22. wykorzystywanie syntetycznych leków i antybiotyków.

Sporządziłem tą listę i przesłałem do grupy Dee Lusby w USA, której członkowie określają się jako „pszczelarze nie stosujący zabiegów” [„treatment free beekeeping” - w języku angielskim słowo „treatment” może być rozumiane znacznie szerzej niż „kuracja”, „zabieg” czy „leczenie”, jednak najczęściej tak rozumieją je pszczelarze nie zwalczający dręcza pszczelego. Słowo „treatment” może oznaczać także pewien sposób postępowania, czyli może dotyczyć także innych praktyk pszczelarskich – przypis tłum.]. To zestawienie może być nazywane „Uniwersalną Skalą Zabiegów Pszczelarskich”, jako że wszystko począwszy od wpuszczenia pszczół do „skrzynki” można traktować jako zabieg („treatment”). Stąd można wywnioskować, że określenie „treatment-free beekeeping” („pszczelarstwo bez zabiegów”)” jest takim samym oksymoronem jak „pszczelarstwo naturalne”. Nawiasem mówiąc, niezależnie od początkowych intencji, ruch stworzony przez Dee i Eda Lusby w USA jest w zasadzie tym samym co organizacja „Natural Beekeeping Alience” w Wielkiej Brytanii.

Prawdę mówiąc lista, którą wam przeczytałem powinna być zaprezentowana jako rozbudowana struktura, albo tabela z licznymi kolumnami i rozgałęzieniami odnoszącymi się do różnych przypadków, które mogą zależeć choćby od tego, w jakim ulu rozpoczęliście działalność. Obecny tutaj John Haverson już rozpoczął prace nad takim schematem, który komplikuje się ze względu na tak liczne rozgałęzienia, że zaczyna tworzyć wielowymiarową konstrukcję, niezmiernie trudną do zrozumienia.

Istnieje teoria, która mówi, że ludzkość jest częścią natury, a więc to, co ludzkość stworzy również staje się naturalne. Poliksenes głosi taką właśnie teorię w dialogu z Perditą w Szekspirowskiej Opowieści Zimowej. Perdita wyraża odmienną opinię i myślę, że większość z nas tutaj podziela jej zdanie. Oznacza to, że całe pszczelarstwo jest mniej lub bardziej nienaturalne.

Czyż nie jest to problem, który nas jednoczy na tego rodzaju konferencjach? Sugeruję, żebyśmy w centrum naszej praktyki pszczelarskiej postawili potrzeby pszczelego gatunku. W Niemczech nazywają to „wesensgemäß Bienenhaltung” co można przetłumaczyć jako „pszczelarstwo skoncentrowane na potrzebach pszczół”. Jako, że brzmi to trochę zawile ja wolę termin „pszczelarstwo przyjazne pszczołom” („bee-friendly beekeeping”). Przypomina to jednak tytuł książki pewnego pszczelarza [David Heaf jest autorem książki pt. „Bee-Friendly Beekeeper” - tj. „pszczelarz przyjazny pszczołom” - przypis tłum.]. Znalazłem więc nowy termin „pszczelarstwo skoncentrowane na pszczołach” („apicentric beekeeping”), który ma właśnie premierę na tej konferencji.

25go Lipca [2011r.] szukałem tego określenia w wyszukiwarce Google i nie znalazłem. Dodałem go więc na mojej stronie beefriendly.co.uk. W dniu 30 Lipca był tylko jedyny wynik wyszukiwania i wskazywał on na moją stronę. Nie zamierzam jednak spierać się o autorstwo tego określenia. Może organizatorzy chcieliby nazwać tak kolejną konferencję? - „Pszczelarstwo skoncentrowane na pszczołach”.

Po tej dygresji semantycznej wracam jednak do tematu, czyli do pszczelarstwa zrównoważonego.

Działanie zrównoważone musi polegać na tym, że zaspokajając nasze potrzeby w teraźniejszości, nie powinny mieć negatywnego wpływu na to, w jaki sposób inni będą będą zaspokajać swoje potrzeby w przyszłości, gdziekolwiek na świecie. Życie w sposób zrównoważony ma trzy wymiary: ekonomiczny, społeczny oraz środowiskowy. Te trzy wymiary określane są czasem jako trójnogi stołek działań zrównoważonych - jeśli zabraknie jednej z nóg, całość runie. Należy więc zwracać uwagę na wszystkie trzy jednocześnie.

Najpierw przyjrzyjmy się aspektowi środowiskowemu, przyrodniczemu. Miejsce, w którym dziś jesteśmy, w ośrodku „Green and Away”, wizualnie i faktycznie wpisuje się w ten aspekt. Zachęcam do tego żebyście pozwiedzali i odkrywali pomysłowy sposób, w jaki to miejsce jest prowadzone i jak zmniejsza ślad środowiskowy konferencji, które się tu odbywają - aż do poziomu kompostowania. I nie mogę uciec od myśli, że nie dołożyłem się do tego szlachetnego osiągnięcia pokonując drogę tutaj samochodem z Walii Północnej, chociaż miałem samochód wypełniony sprzętem ulowym.

Prostota pszczelarstwa naturalnego, skupionego na pszczołach może pomóc zminimalizować konsumpcjonizm do minimum. Nie dajmy się wabić katalogami pełnymi nowego sprzętu, kuszącymi by kupować więcej i więcej. Im rzadziej będziemy manipulować przy naszych pszczołach, tym mniejszy będzie ślad węglowy paliwa, które spalamy na dojazdach do pasiek. Na dojazdy do pasiek sam używam głównie roweru, do którego czasem dołączam przyczepkę. Dobrze też rozważyć jaki wpływ nasze pszczelarstwo ma na inne owady zapylające. Zbyt wiele rodzin skoncentrowane na małym obszarze może utrudnić przetrwanie obok innych gatunków zapylaczy.

Teraz o aspekcie społecznym. Żeby uczynić pszczelarstwo zrównoważone społecznie, powinniśmy unikać jego negatywnego wpływu na życie innych. To oznacza dokonanie właściwego wyboru miejsca na pasiekę idące w parze z zapewnieniem edukacji na temat tego, jak zjawisko rojenia jest ważne dla zdrowia pszczół. Produkty pszczele mogą mieć dobry wpływ na zdrowie społeczności i powinny być przedmiotem uczciwego handlu. To jest przykład pozytywnego wpływu na poszczególne osoby lub grupy, które są choćby częścią tego wydarzenia plenerowego. Nie wysnuł bym teorii, że przetrwanie ludzi zależy od pszczół miodnych, ale one na pewno wzbogacają nasze życie.

Co z aspektem ekonomicznym w pszczelarstwie? Podejrzewam, że wielu z was jest mało zainteresowanych pszczelarstwem jako działalnością zrównoważoną ekonomicznie. Zgaduje, że większość z nas to głównie hobbyści, którzy zadowolą się przyjemnością obserwacji pracujących pszczół oraz niewielką ilością miodu dla siebie i członków rodziny. Wielu pszczelarzy uzyskuje środki na rozwój pasieki z innych swoich zajęć. Jednak część z nas tutaj traktuje efekty swojego pszczelarstwa jako ważny element przychodu. W krajach rozwijających się jest to tym ważniejsze. Ludzie mniej chętnie trzymaliby pszczoły gdyby nie było to dla nich ekonomicznie zrównoważone. Czy są wśród nas przypadkiem jacyś zawodowi pszczelarze? Tylko jedna osoba.

To tak ogólnie opisuje środowiskowe, społeczne i ekonomiczne aspekty zrównoważonego pszczelarstwa. W pszczelarstwie jak i w innych gałęziach rolnictwa i hodowli, jest jednak i czwarty aspekt, który nie może być podpięty pod pozostałe trzy, które tworzą „trójnogi stołek”. Są to specyficzne gatunkowe potrzeby zwierzęcia, w naszym przypadku pszczół. Jestem pewny, że troska o pszczele potrzeby jest główną motywacją tych, którzy przybyli na to spotkanie.

Phil Chandler opracował 3 podstawowe reguły pszczelarstwa naturalnego:

  1. Ingerencja w naturalne życie pszczół powinna być ograniczona do minimum.
  2. Do ula nie powinno być podawane nic, co na pewno lub prawdopodobnie jest szkodliwe zarówno dla pszczół, dla ludzi czy dla szeroko pojętego środowiska. Jednocześnie z ula nie powinno być odbierane nic, na utratę czego pszczoły nie mogą sobie pozwolić.
  3. Pszczoły wiedzą co robić: naszym zadaniem jest uważne wsłuchiwanie się w ich potrzeby i zapewnianie optymalnych warunków dla ich dobrostanu, zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz ula.

Ten zestaw reguł jest przypisany pszczelarstwu naturalnemu ale równie dobrze można go zastosować do pszczelarstwa „skoncentrowanego na pszczołach” („apicentric beekeeping”).

Phil ostrzega przed rozwinięciem tych zasad w jakiś formalny zestaw reguł i ja mogę się z nim zgodzić. Nawet w naszej społeczności pszczelarzy „skoncentrowanych na pszczołach” są ogromne rozbieżności poglądów i różnych podejść. Musimy być elastyczni, aby te wszystkie różnice uszanować. Oczywiście musimy mieć świadomość istnienia prawnych standardów żywności organicznej, ekologicznej czy biodynamicznej w handlu, bo klienci chcę mieć pewność za co płacą. Większość produktów pszczelarzy, którzy idą drogą pszczelarstwa naturalnego nie posiada jednak certyfikatów „bio” czy „organic”. Jednocześnie chcą być częścią społeczności, której działania kierują ją do podobnego celu jakim jest osiągnięcie zrozumienia sposobu życia i potrzeb pszczół.

Ponadto początkujący pszczelarze zapewne byliby wdzięczni za klarowne wskazówki, jako że są pewne aspekty pszczelarstwa, o których mogą nie pomyśleć zanim nie nabiorą doświadczenia, a z drugiej strony mogą później żałować, że nie wiedzieli o nich wcześniej. Najbardziej wstydliwe błędy, które zrobiłem jako początkujący do dziś powodują, że się rumienię. Mój mentor powiedział mi, że aby pozbyć się motylicy, która niszczy mi plastry będę potrzebował pestycydów - więc naiwnie kupiłem paczkę. Pachniało dziwnie - jak środki na mole. Szybko zorientowałem się, że tego nie potrzebuję i nigdy tego nie użyłem. Kilka lat temu postanowiłem tego poszukać, żeby wreszcie zutylizować i znalazłem samą paczkę - środek, choć był w formie krystalicznej, ostatecznie wyparował przez plastikową torbę i jest już gdzieś tam w górze, dokładając swoją małą cegiełkę do uszkadzania warstwy ozonowej.

Wspomniałem już, że powinniśmy szukać wskazówek w potrzebach pszczół. A gdzie możemy się dowiedzieć czego potrzebują pszczoły? Na pierwszym miejscu poprzez obserwację pszczół - poprzez patrzenie, słuchanie i wąchanie ile tylko się da, nie zaglądając do ula. Książka Heinricha Storcha „At the Hive Entrance” („Na wlotku”) powinna bardzo pomóc. Pszczoły są naszymi nauczycielami, a najlepszymi z nich są dzikie pszczoły miodne. Populacja dzikich pszczół wydają się „wracać do siebie” po pierwszej fali szkód spowodowanej inwazją dręcza pszczelego. Jest wśród nas osoba, która zna lokalizację co najmniej 40 dziko żyjących rodzin. Czy potrafimy poznać ich tajemnicę?

Oprócz obserwacji ula czytajcie ile tylko się da o biologii pszczół. Na początek bardzo polecam „Fenomen pszczół miodnych” („Buzz About Bees - The biology of a Superorganism”) autorstwa Jürgena Tautza. To jest dobre połączenie holistycznego podejścia popartego analizami naukowymi. „Biology the Honey Bee” autorstwa Marka Winstona również jest cennym źródłem informacji. Jeśli macie czas to warto czytać opracowania naukowe dotyczące pszczół, a przynajmniej ich streszczenia w pszczelarskich czasopismach i dziennikach. Trzeba jednak pamiętać, że wiele z badań dotyczy pszczół w konwencjonalnych ulach „ramkowych” i tym samym mogą one niekoniecznie dobrze odzwierciedlać biologię i behawior pszczół, które funkcjonują w najbardziej naturalnych warunkach.

Zobaczmy jak trzy reguły Phila wprowadzić w praktykę. To co zaprezentuję, to moja własna ich interpretacja. Nie jest moją intencją wprowadzać jakiegokolwiek rodzaju nakazy.

Najpierw wybór typu ula. Pszczoły miodne są w stanie przystosować się do każdego rodzaju siedliska. Najdziwniejsze miejsce, w jakim widziałem gniazdo pszczół miodnych, to komora z zaworem wodnym umieszczona w ziemi. Pszczoły potrafią nawet przezimować podwieszone na gałęzi drzewa. Ale nie są to warunki nawet zbliżone do tych, które Phil opisuje jako optymalne w trzeciej regule pszczelarstwa naturalnego. W Wielkiej Brytanii te najbardziej przyjazne pszczołom siedliska, to barcie lub kószki (ule słomiane). Współzałożyciel British Beekeepers' Association (Brytyjskie Stowarzyszenie Pszczelarzy) Frank Cheshire określił kószki jako „ule dla pszczół” w opozycji do do swoich własnych „uli dla pszczelarzy”. Jednak kószki czy ule drewniane zrobione z desek nie są najbardziej zrównoważonym rozwiązaniem w każdych warunkach. To oznacza, że trzeba wziąć pod uwagę lokalne warunki wybierając najbardziej zrównoważone rozwiązanie w danej lokalizacji.

Czy można prowadzić pszczelarstwo naturalne w standardowych konstrukcjach z ramkami jak np.: ul „Langstroth” czy „National”? Wydaje mi się, że odpowiedź brzmi „Tak”. Całe pszczelarstwo naturalne znajduje się gdzieś na skali naturalności więc nawet ul „national” znajdzie się gdzieś na niej. Możecie chcieć za to odpuścić sobie wykorzystanie węzy, kraty odgrodowej, zabiegi przeciwrójkowe, czy regularne dokarmianie cukrem itp. Byli przecież pszczelarze używający ramek, którzy obywali się bez tych wszystkich rzeczy, zanim utworzył się i zdefiniował wyraźny ruch pszczelarzy „skoncentrowanych na pszczołach”. Nawiasem mówiąc istnieje nawet wersja ula Warre, która ma ramki. Była ona opisana we wczesnych edycjach książki Emilla Warre.

Jeśli chcesz działać w sposób zrównoważony, powinieneś stosować materiały z zasobów odnawialnych do budowy uli - to znaczy głównie materiałów pochodzenia roślinnego. Jeśli uznajesz za istotny wpływ pola magnetycznego, zapewne będziesz chciał wyłączyć lub zminimalizować używanie elementów stalowych. Tak czy owak stal pozostawia duży „ślad ekologiczny”, zarówno w procesie wytwarzania jak i utylizacji. Zużywa proporcjonalnie znacznie więcej zasobów naturalnych w porównaniu z np. drewnem.

Nie chcemy jednak ignorować potrzeb pszczelarzy. Aby trzymać pszczoły w ulu i korzystać z ich pracy potrzebny jest pewien stopień łatwości w prowadzeniu gospodarki. To prowadzi nas do uli snozowych - choćby takich, jak ule snozowe stojaki np. ule Oscara Perona, ul Emila Warre, uli leżaków, takich jak ul kenijski, czy nawet ul ramkowego „Einraumbeute” [ul podobny w konstrukcji do ula warszawskiego poszerzanego z lekko węższą, ale za to dłuższą ramką – przypis tłum.]. Wszystkie one z osobna będą zaprezentowane w kolejnych sesjach tej konferencji.

Wierzę, że pszczelarze niezależnie od sugestii innych powinni sami wybrać jaki ul im pasuje. Cenię sobie różnorodność w typach uli. Kiedyś ktoś dowcipnie powiedział, że każdy pszczelarz przed śmiercią ma obowiązek wymyślić nowy typ ula i patrząc na historię pszczelarstwa muszę przyznać, że coś jest na rzeczy. Zalecam oficjalnym przedstawicielom związków pszczelarskich, aby szanowali różnorodność w konstrukcjach uli, a nawet starali się posiąść wiedzę z zakresu gospodarki w nowych typach uli stosowanych w pszczelarstwie skoncentrowanym na pszczołach.

To co łączy ze sobą te typy uli, to zastosowanie niemal naturalnych plastrów. Nie jest to całkowicie naturalna zabudowa, bo przestrzenie między plastrami to wciąż wybór pszczelarza. Pszczoły dziko żyjące budują plastry z mniejszymi odstępami pomiędzy ich osiami. Niedawno przenosiłem dziką rodzinę z komina – miała ona plastry rozstawione w odległości średnio 29 mm pomiędzy osiami; często zdarza się, że odległość ta wynosi 30-31 mm.

Kolejną cechą naturalnej zabudowy jest to, że pszczoły mocują plastry do ścian bocznych oraz górnej przestrzeni siedliska, które zajmują, pozostawiając po bokach przerwy służące im do komunikacji. Wszystkie trzy typy uli snozowych na to pozwalają, a wg teorii Johanna Thüra zabudowanie plastrów do bocznych ścian jest ważne, aby zatrzymać ciepło oraz całej atmosfery siedliska w gnieździe (Nestduftwärmebindung). Nowoczesne ule ramkowe mają jednak taką konstrukcję, która zapobiegają łączeniu plastrów ze ścianami ula. Myślę, że spójność i jedność pszczół w super-organizmie jaki tworzą, jest czymś, co dopiero zaczynamy poznawać i warto zwracać uwagę na pojawiające się w tym temacie nowe badania.

Naturalna zabudowa pozwala pszczołom zdecydować jakiej wielkości komórki chcą mieć i ile wybudować komórek trutowych. Zdrowa rodzina pszczela w szczycie sezonu ma około 1000 trutni, a ich rola nie sprowadza się tylko do zapłodnienia matek. Trutnie wytwarzają wyższą temperaturę niż robotnice i dzięki temu mogą je wyręczyć w czynności zapewnienia odpowiedniej temperatury w gnieździe.

Komórki w plastrze różnią się wielkością nie tylko gdy występują w niej komórki trutni, również komórki robotnic mają różną wielkość. Jeśli pozwalasz pszczołom w ulu na prawie-naturalną zabudowę nie musisz się tym martwić - pszczoły zdecydują same. Jeśli jednak używasz arkuszy tłoczonej węzy, wymuszasz na pszczołach jedną, konkretną wielkość komórki.

Ktoś mógłby pomyśleć, że jeśli w ulu snozowym nie ma bocznych belek, jak w standardowych ramkach, to nie można w ulu dokonać przeglądu. Wprost przeciwnie. Można dokonać przeglądu, potrzebna jest większa uwaga i odpowiednie narzędzia.

Gdzie powinieneś postawić ul? Idealnie byłoby znaleźć miejsce, gdzie pszczoły będą miały dostęp do zróżnicowanego pożytku nektarowego i pyłkowego przez cały sezon. Często jest to łatwiejsze do osiągnięcia w mieście niż w tych „zielonych pustyniach”, którymi stały się zaprojektowane przez człowieka obszary rolnicze. Mam to szczęście, że mieszkam w miejscu gdzie jest dużo nieużytków i lasów. Pszczelarze nieczęsto mają pod opieką tak duży areał ziemi, żeby móc samemu mieć realny wpływ na zapewnienie pokarmu swoim pszczołom. Dobrze jest jednak zagospodarować swój ogród roślinami przyjaznymi zapylaczom. Nawet jeśli realnie nie pomoże to w zwiększeniu bazy pożytkowej, to choćby tylko dla przyjemności oglądania pszczół w czasie pracy.

Jakimi pszczołami zasiedlić ul? Staraj się znaleźć lokalnie przystosowane pszczoły, jeśli to możliwe. Nie wydaje mi się bardzo zrównoważonym sprowadzanie pszczół drogą lotniczą z Antypodów. Zwłaszcza, że zazwyczaj w lokalnych grupach pszczelarskich można znaleźć pszczoły na sprzedaż i to najczęściej w lepszej cenie niż na rynku komercyjnym. Początkującym często udaje się otrzymać rój pszczeli. Można jednak samemu złapać pszczoły rozstawiając rojołapki - moje mają skuteczność 35%.

Jeśli chcesz podążyć za pierwszą zasadą pszczelarstwa naturalnego to otwieraj ul tylko z bardzo konkretnego powodu i po to, by zaradzić jakiemuś problemowi. Przykładem jest chęć poprawienia plastra w ulu snozowym kiedy rodzina się rozrasta. Każde otwarcie rodziny pszczelej zaburza na jakiś czas integralność gniazda, narusza utrzymywanie temperatury i atmosfery w ulu, na które składają się wilgotność i całą złożoność różnych związków, których rola na razie nie jest całkiem jasna. Takie zakłócenie powoduje że rodzina musi coś naprawić, a to z kolei powoduje utratę cennej energii.

A teraz kilka słów w kontrowersyjnym temacie rozmnażania rodzin. My ludzie przez większą część czasu traktujemy naszą reprodukcję jako niewygodną i staramy się ją kontrolować. To samo przenosimy na rodziny pszczele, których naturalnym sposobem na rozmnażanie się jest wydanie roju. Większość pszczelarzy stara się powstrzymać rojenie lub przynajmniej je kontrolować. Robiąc to zaburzają najbardziej znaczący czynnik wpływający na zdrowie i kondycję populacji pszczół w przyszłości. Cały szereg złożonych zachowań wpływających na selekcję naturalną zostaje pomijany przez kontrolowanie procesu rojenia. Jeśli potrzebujecie jednoznacznego opisu tych procesów, sięgnijcie po książkę „ Honeybee Democracy” Toma Seeleya. Zaburzanie procesu naturalnej selekcji może wpłynąć na coraz większe w czasie osłabieni kondycji pszczół.

Prawdopodobnie najważniejszym argumentem za naturalnym rojeniem jest jego wpływ na kontrolę czynników chorobotwórczych w rodzinie pszczelej. Rojenie łączy się tylko z pionową transmisją chorób, która – jak mówi teoria - zmniejsza agresywność patogenów, czy mówiąc inaczej wpływa na zmniejszenie ich zjadliwości. Oznacza to, że jeśli patogen zabije swojego nosiciela to będzie to oznaczało koniec egzystencji zarówno dla nosiciela jak i patogenu. Z drugiej strony, powiększanie pasieki przez dzielenie rodzin, co jest częstą praktyka pszczelarską, zwiększa poziomą transmisję chorób, a to wpływa na zwiększanie zjadliwości patogenów. Dzieje się tak ponieważ głównym źródłem chorób są plastry z czerwiem i sam czerw, który się w nich znajduje. Jeśli patogen zabije jeden z utworzonych odkładów, to wciąż są inne, które mogą przeżyć i roznosić dalej chorobę - w tym układzie więc, nie będzie to koniec życia dla patogenu. Nawet w przypadku kiedy osypią się wszystkie odkłady zrobione z chorej rodziny, to wciąż pozostają zainfekowane plastry oraz sam ul, które pozostawione na pasiece mogą stać się obiektem rabunku. Dzięki powszechnie przyjętym praktykom pszczelarskim, patogeny mogą swobodnie rozwijać swoją zjadliwość. Przykładowo patogeny mogą uzyskać zdolność szybszego namnażania się niż w przypadku istnienia tylko transmisji pionowej (jak w przypadku rojenia się). W transmisji poziomej patogeny nie posiadają bowiem barier, które wstrzymywałby taką zmianę ich tempa namnażania się. Szybko rozwijające się i zabójcze patogeny i tak zdołają się przenieść – horyzontalnie - na inne rodziny. W rezultacie patogeny stają się coraz bardziej zabójcze.

Kolejnym argumentem świadczącym o tym jak ważne dla pszczół jest rojenie się, jest to, że rój po wyjściu z rodziny będzie szukać nowego miejsca w odległości kilkuset metrów od pasieki. To może zredukować gęstość „napszczelenia” w danym obszarze. To zachowanie nie tylko zmniejsza zagrożenie roznoszeniem chorób, ale także sprzyja zmniejszeniu konkurencji pokarmowej. Należy o tym pamiętać decydując się za konkretną ilość rodzin w pasiece. Tom Seeley odkrył, że dziko żyjące rodziny pszczół dzieli od siebie średnio odległość 1 km. Jest nawet takie powiedzenie, że najgorszym wrogiem rodziny pszczelej jest inna rodzina. Moja średnia ilość rodzin na toczku to 2.5. Z czystej ciekawości policzyłem też odległości między moimi rodzinami. Wynosi ona średnio 1.3 km. Odległości te wynoszą od 1metra do 3.5km. Nie wliczyłem w te liczby ani rodzin innych pszczelarzy, ani dziko żyjących rodzin.

Kiedy argumentuję za pozwalaniem na rozmnażanie pszczół przez rojenie się, niektórzy oskarżają mnie o bycie nieodpowiedzialnym. Roje mogą być uciążliwe dla sąsiadów. Oczywiście nie wszyscy pszczelarze mogą sobie pozwolić na pełną swobodę w kwestii dopuszczania do rojenia. Trzeba się dopasować do lokalnych warunków, zwłaszcza w terenach zurbanizowanych. Można by więc odrzec w odpowiedzi, że skoro społeczeństwo chce korzystać z obecności pszczoły miodnej, powinno być przygotowane na tolerowanie rojów, kiedy one pojawią się w okolicy, a ludzie powinni wiedzieć do kogo zadzwonić w sytuacji kiedy rój osiądzie w ich kominie. Pszczelarze, którzy rozmnażają rodziny przez rojenie mogą zredukować negatywny wpływ na postrzeganie rojów w lokalnej społeczności poprzez zdobywanie wiedzy o zdejmowaniu rojów oraz odpowiednie ustawianie rojołapek. Rojołapki są nie tylko sposobem na łapanie wędrujących rojów. Dzięki obserwowaniu aktywności na wylotku rojołapek możemy zorientować się o tym, że jakieś pszczoły planują się wyroić, albo dopiero się wyroiły. Nawiasem mówiąc co najmniej połowa rojów, które w ostatnich latach zdjąłem, pochodziła z pasiek prowadzonych przez konwencjonalnych - i jeśli mogę ośmielić się tak powiedzieć „nienaturalnych” - pszczelarzy.

Mówiąc o zaletach naturalnego dzielenia się rodziny pszczelej, kolejną kwestią jest to że wychów matki powinien być pozostawiony pszczołom. Za sztucznym unasienieniem matek stoją różne motywacje. Częstymi są zmniejszenie naturalnej obronności i rojliwości pszczół. Skoro naukowcy znaleźli związek pomiędzy cechą obronności pszczół z jednej strony, a ich produktywnością i zdolnością do przetrwania zimowli z drugiej, wydaje mi się co najmniej wątpliwe czy taki rodzaj selekcji jest zrównoważony. Oprócz tego mogą istnieć inne, subtelne zależności związane z kondycją zdrowotną pszczół i przeżywalnością, które nie są nam znane. Może więc zostawmy lepiej rozmnażanie samym pszczołom. W mojej ocenie to samo dotyczy starań związanych z przywróceniem naszych rdzennych pszczół Apis mellifera mellifera (pszczoła środkowoeuropejska) do niektórych partii Wielkiej Brytanii. Wydaje mi się, że będzie to miało znamiona działania zrównoważonego tylko wówczas, gdy wszyscy pszczelarze wezmą w tym udział - a nawet wtedy osiągnięcie tego celu będzie miało znamiona sztuczności. Różnica pomiędzy hodowlą pszczół a hodowlą przykładowo świń jest taka, że w tym drugim przypadku reprodukcja jest całkowicie pod naszą kontrolą.

Następną funkcją hodowli pszczół jest marginalizowanie pszczół, które powszechnie występują już na na naszym terenie. Są znani hodowcy, którym udało się rozprowadzić po całym świecie wyidealizowane we własnym mniemaniu geny pszczół. Pewnie słyszeliście o rasie „Fastbuck”? [Gra słów - autor odnosi się rzecz jasna do pszczół „Buckfast” - określenie „fast buck” można przetłumaczyć jako „szybki dolar” czy „szybki zarobek”; w USA słowo „buck” jest popularnie stosowane na określenie tamtejszej waluty czyli dolara – przypis tłum.]

Jakie w takim razie jest zrównoważone podejście do chorób i pasożytów pszczół? Mówiąc wprost: posiadanie tylko zdrowych rodzin pszczelich. Jest szkodnik, który wciąż jest powodem dużych strat ekonomicznych wśród pszczelarzy w Wielkiej Brytanii - a jest nim dręcz pszczeli. Jak sobie z nim radzić w sposób zrównoważony?

Niektórzy wiedzą, że nie jestem fanatycznym przeciwnikiem leczenia pszczół, pomimo tego, że sam nie wykonuję kuracji w mojej pasiece. Jeśli pszczelarz ma tylko kilka rodzin i chce zwiększyć szanse na to, żeby wciąż żyły następnego roku, może chcieć zastosować leczenie. Niestety środki lecznicze powszechnie uważane za organiczne w rzeczywistości wcale takie nie są. Potrafią być wręcz toksyczne dla pszczół. Nawet naukowcy o konwencjonalnych poglądach, piszący w broszurze pod redakcją Normana Carrecka, nawiązującej do problemu warrozy, zgadzają się z poglądem, że w dłuższej perspektywie zrównoważone podejście nie może zakładać podawania środków chemicznych do ula. Znam wielu pszczelarzy, również gospodarujących w konwencjonalny sposób w mojej okolicy, którzy nie leczą pszczół i są w stanie ponieść nieco większe straty związane z tym działaniem. Wielu pszczelarzy w USA, którzy stosują „mniejszą komórkę” mówi, że po jakimś czasie ich średnie straty wracają do poziomu sprzed inwazji dręcza pszczelego. Niestety nie mamy jeszcze na ten temat zrecenzowanych danych.

Teraz trochę o wybieraniu miodu. Jeśli masz szczęście to pszczoły zgromadzą nadwyżki miodu. Mówiąc nadwyżki, mam na myśli ilości ponadto, co potrzebują one same by przeżyć najtrudniejszą zimę w twojej okolicy. Nie widzę powodu dla którego nie mielibyśmy z tej nadwyżki skorzystać. W ulu korpusowym jakim jest ul Warre ten zapas mógłby wręcz w zimie przyczynić się do zbyt dużych strat ciepła wytwarzanego przez rodzinę i być może lepiej żeby go tam nie było.

Jeśli jednak nie miałeś szczęścia to Twoje pszczoły nie zgromadziły wystarczającego zapasu na zimę. Nasuwa się wówczas pytanie czy trzeba je dokarmić. Jeśli skłaniasz się w kierunku selekcji naturalnej może nie powinieneś rozważać karmienia. Miałem kiedyś rodzinę w ulu Warre, która zimowała z zapasami na poziomie 4kg i po zimie rozwinęła się do siły pozwalającej się jej wyroić. Jeśli jednak uznajesz swoje rodziny za szczególnie wartościowe, to w takim wypadku zapewne powinieneś pomyśleć o karmieniu. Możesz dokarmiać miodem z własnej pasieki, a jeśli go nie masz, źródłem może być inny zaufany pszczelarz, który ma zdrowe pszczoły. Jeśli nie masz dostępu do tej opcji, to pozostaje cukier ale tylko w takiej ilości, aby pszczoły przeżyły najtrudniejszy okres. Nie próbowałem osobiście takiego rozwiązania, ale istnieje też przepis na biodynamiczną herbatkę z tymianku, rumianku, z dodatkiem soli, które dodaje się do syropu cukrowego. W założeniu ma to złagodzić efekty karmienia czystą sacharozą.

Kiedy wreszcie zabierzemy miód z ula czeka nas pozyskanie go z plastrów, żeby mógł znaleźć się na stole. Ule o których wspomniałem pozwalają na tani sposób pozyskania miodu poprzez odcedzenie, a sprzęt do tego znajdziecie w każdej kuchni. Ta metoda w najmniejszy sposób wpływa na przetworzenie miodu. Łatwo też jest zrobić prasę do miodu z dostępnych materiałów, aby przyspieszyć cały proces. Wykonanie wirówki do plastrów to już zupełnie inna historia.

Panie i Panowie to był zaledwie szkic istoty pszczelarstwa zrównoważonego. Mam nadzieję, że spodoba wam się reszta konferencji.

Źródła:

  1. www.greenandaway.org
  2. warre.biobees.com
  3. Steiner, R. (1923) Bees. Anthroposophic Press, NY.
  4. warre.biobees.com/bfa.htm
  5. www.bee-friendly.co.uk
  6. Heaf, D. J. (2008) Sustainable & bee-friendly beekeeping. Star & Furrow 109, Summer, 28-31.
  7. www.friendsofthebees.com/natural_beekeeping.php
  8. www.dheaf.plus.com/beeremovals/valvechamber_cutout.htm
  9. Cheshire, F. R. (1888) Bees and beekeeping; scientific and practical. Vol. II – Practical. The Bazaar Exchange and Mart Office, London.
  10. www.dheaf.plus.com/warrebeekeeping/natural_comb.htm
  11. www.users.callnetuk.com/~heaf/thur.pdf
  12. www.dheaf.plus.com/warrebeekeeping/cell_size_measurements.htm
  13. http://warre.biobees.com/cutter.htm
  14. www.dheaf.plus.com/warrebeekeeping/bait_hives.htm
  15. Fries, I. & Camazine, S. (2001) Implications of horizontal and vertical pathogen transmission for honey bee epidemiology. Apidologie 32, 199–214. This is downloadable at http://citeseerx.ist.psu.edu/viewdoc/download?doi=10.1.1.9.7475&rep=rep1&type=pdf
  16. Wray, M.K., Mattila, H.R. & Seeley, T. D. (2011) Collective personalities in honeybee colonies are linked to colony fitness. Animal Behaviour 81(3) 559-568.
  17. Carreck, N.L. (Ed.) (2011) Varroa – still a problem in the 21st Century? International Bee Research Association, Cardiff

przełożył Patryk Słotwiński