Wiosenne spotkanie pszczelarskie na Dolnym Śląsku

Jednym z założeń projektu „Fort Knox” jest współpraca oparta na wzajemnym zaufaniu. Aby się ono zbudowało członkowie powinni się poznać – temu znów, nic tak nie sprzyja jak wspólne wyjazdy i długie wieczory spędzone na rozmowach o pszczołach. Tradycja zjazdów pszczelarzy naturalnych powstała jeszcze w czasach działalności Stowarzyszenia „Wolne Pszczoły”. Niestety w ostatnich latach przestaliśmy organizować wyjazdy z powodu szalejącej na świecie pandemii Sars-Cov2. W ostatnim czasie pandemia jednak trochę przycichła (a wszyscy liczymy na to, że zmierza do końca...) i idea spotkań naszej małej grupy pszczelarzy naturalnych wróciła – tym razem dzięki pomysłowi i wysiłkowi naszego kolegi z Dolnego Śląska, Cezarego. Cezary nie tylko wyszedł z inicjatywą spotkania, ale też zorganizował nam cały pobyt na miejscu, poczynając od zakwaterowania, kończąc na sobotnim zwiedzaniu okolicznych atrakcji. Na spotkanie wystosowaliśmy też otwarte zaproszenie na naszej Facebook'owej grupie dyskusyjnej „Bractwa Pszczelego” - tu odzew niestety nie był znaczny.

W dniach 8-10 kwietnia 2022 roku członkowie projektu „Fort Knox” (niektórzy także wraz z osobami towarzyszącymi) spotkali się więc w ośrodku turystycznym w Domasławicach w północno-wschodniej części województwa dolnośląskiego. W piątkowy wieczór poznawaliśmy się i dyskutowaliśmy – a jakże – przede wszystkim o naszej pasji: o naszych pomysłach na pszczelarstwo przyjazne pszczołom, o tym jak przebiegła zimowla – i dlaczego u niektórych tak źle, a u innych dobrze. Jak wiadomo, wyciągnięcie konkretnych wniosków nie jest łatwe. Pszczoły i przyroda zawsze będą nas zaskakiwać, to się chyba nigdy nie zmieni. Poza tym, w większości nasze pasieki są dość niewielkie (od kilkunastu do kilkudziesięciu rodzin), a zatem trudno wyciągnąć jednoznaczne wnioski – zwłaszcza, że ilość zmiennych jest niezliczona. Ten drobny fakt, rzecz jasna, chyba jeszcze nigdy nie powstrzymał żadnego pszczelarza od snucia hipotez (często przy tym z pełną świadomością, że są one nieweryfikowalne w takich warunkach) i dyskutowania na ich temat.

Na zjeździe pojawiło się kilku „starszych” członków projektu (w tym założycieli). Byli jednak także nowi członkowie, których z powodu pandemii nie udało się poznać osobiście wcześniej oraz osoby, które dopiero rozważają wstąpienie do projektu, czy choćby tylko chcieli poznać nas i pewne założenia naszej współpracy. Większości z nas w dotarciu na spotkanie nie przeszkodziły kilkusetkilometrowe odległości.

Pasieka Czarka

W sobotni poranek Cezary zabrał nas w kilka interesujących miejsc. W pierwszej kolejności pojechaliśmy zobaczyć jego pasiekę, znajdującą się w malowniczym miejscu otoczonym lasami. Było zdecydowanie zbyt zimno aby otworzyć ule i zaglądnąć do pszczół (a może przy okazji wykonać pierwsze wczesno-wiosenne podziały...?). W zamian udało nam się dostrzec bielika, który na nasz widok majestatycznie zerwał się do lotu, a chwilę później zniknął z naszego pola widzenia. Następnie odwiedziliśmy pasiekę pana Wacława Ratyńskiego – lokalnego nestora pszczelarstwa, który w swoich zbiorach posiada swoisty skansen różnych konstrukcji uli wydrążonych w kłodach. Tam wysłuchaliśmy kilka słów na temat długiej historii pasieki pana Wacława oraz zgromadzonych przez niego uli. Stamtąd udaliśmy się do Doliny Baryczy, a w szczególności na wieżę widokową Ptaków Niebieskich, znajdującą się przy brzegu Stawu Grabownica. Staw jest domem dla wielu lokalnych gatunków ptaków. Wycieczka dobiegła końca w restauracji (Gospoda 8 ryb) specjalizującej się w daniach rybnych, które przyrządzane są z ryb odławianych w lokalnych Stawach Milickich.

Bielik

Po krótkim odpoczynku sobotni wieczór znów był pod znakiem dyskusji o pszczołach. Na spotkanie Cezary zaprosił kilku lokalnych pszczelarzy - szkoda, że pojawiło się jedynie dwóch. Jeden z nich, sąsiad Cezarego - Mariusz, wstępnie zadeklarował chęć przystąpienia do naszego projektu. Być może dołączą też do nas pszczelarze niemieckiego pochodzenia, którzy prowadzą rodzinną farmę (zajmującą się głównie naturalnym chowem zwierząt) w Górach Izerskich. Na spotkaniu dyskutowaliśmy przede wszystkim o warunkach odporności rodzin pszczelich (nie tylko – acz przede wszystkim – na warrozę) i w tym zakresie wymienialiśmy się doświadczeniami i porównywaliśmy różne doświadczenia naszych pasiek. Zastanawialiśmy się przy tym na ile poszczególne czynniki mają znaczenie – a przede wszystkim na ile istotne są czynniki środowiskowe, w tym same siedliska dla pszczół. Szczególną wagę tych ostatnich podkreślał jeden z lokalnych pszczelarzy – Jonasz – który od lat pracuje nad próbami zmodyfikowania ula, aby był on przyjazny nie tylko dla pszczół, ale także ich symbiontów.

Przyjezdne "Morsy"

Niedzielny poranek mała grupka pszczelarzy (zbyt mała jak na pozytywne doznania i efekty tej aktywności) zaczęła od morsowania w pobliskim stawie. I choć był już kwiecień to zimna tegoroczna wiosna akurat tej czynności sprzyjała nad wyraz. Przed pożegnaniami udaliśmy się na kawę do miejscowej cukierni, gdzie siedzieliśmy tyle, na ile pozwalał nam czas dojazdu do odległych zakątków Polski. W ten sposób pszczelarski weekend dobiegł końca. Tradycja zjazdów zdecydowanie warta jest przywrócenia! Do zobaczenia przy kolejnej okazji!



Jeszcze kilka zdjęć

Skansen pana Wacława Ratyńskiego

Skansen pana Wacława Ratyńskiego

Skansen pana Wacława Ratyńskiego

Skansen pana Wacława Ratyńskiego

Skansen pana Wacława Ratyńskiego

Wieża widokowa Ptaków Niebieskich


Bartłomiej Maleta, kwiecień 2022